poniedziałek, 16 września 2013

Andrzej Kusz


Ś.P. Andrzej Kusz 1966-2000
przeżył 34 lata

Jednie spać przyszliśmy,
jedynie śnić przyszliśmy
nie jest prawdą, nieprawdą jest
że przyszliśmy na ziemię, żeby żyć
udaje się zazielenić naszym sercom,
w trawę wiosenną przyszliśmy się zamienić
udaje się rozchylić płatki
kwiatem jest nasze ciało
daje kilka kwiatów i schnie
Był sobie człowiek... Nigdy już nie spojrzymy sobie 
w oczy, nigdy nie zobaczę uśmiechu i nie usłyszę 
barwy jego głosu. Tyle miałam mu powiedzieć…
     Najbardziej żal tych lat, które nie nadejdą, wspólnego czasu, którego nie będzie, żartów, śmiechów, kłótni, gestów, szaleństwa...
       Nie chce wspominać długich lat poszukiwań, zamartwiania się, nie chce rozkładać na czynniki pierwsze ostatnich momentów życia, chociaż to silniejsze ode mnie, chce zachować te chwile wspólnie spędzone. Jak to między rodzeństwem bywa, walczyliśmy ze sobą, kłóciliśmy się i godziliśmy… On pierwszy był drogowskazem dla mnie, podsuwał książki, płyty i filmy, otwierał dla mnie świat inny, świat fantastyki i kosmosu.  Przebywanie z nim w pewnym sensie mnie też ukształtowało, żeby nigdy nie odpuszczać, żeby walczyć? Walczyłam, żeby go odnaleźć, obiecałam to sobie i słowa dotrzymałam. Nie czuję jeszcze ulgi, może nigdy nie poczuję, że się udało osiągnąć niemożliwe po tylu latach,  wiadomość o jego śmierci ścięła mnie i całą rodzinę z nóg, bo nadzieja umiera ostatnia. Mogę jednak Andrzeja pożegnać, już nie trwa w zawieszeniu między życiem a śmiercią, wiem, że jego już tu nie ma. 
       Nigdy nie przestanę go kochać i zawsze będzie dla mnie i rodziny bo  "Umarłych wieczność dotąd trwa, dokąd pamięcią im się płaci".

Dziękuję Wszystkim za pomoc i wsparcie 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz